czwartek, 15 maja 2014

Tylko ona

-Witam, panie Waters-powiedział starszy porucznik Follet. Był to mężczyzna w średnim wieku z siwym wąsem pod nosem. Miał na sobie klasyczny policyjny strój, nic szczególnego.
-Dzień dobry. Cóż to za pilna sprawa?-odpowiedział Gus Waters, detektyw. Ten z kolei był młodym i rosłym człowiekiem, wprost nie sposób go przeczyć w tłumie. Miał ciemne kędzierzawe włosy i brązowe oczy, w których odbijała się inteligencja i pewność siebie.
-Otóż dziś w okolicach szóstej pojawił się u nas pewien mężczyzna, Matt Poe, który podczas porannego joggingu znalazł zwłoki kobiety-zaczął relację porucznik.
-Kim ona była?
-Nie miała przy sobie żadnych dokumentów, ale jej prześlicznej buźki nie można pomylić - to Charlenne Blackenay, jedna z czołowych top modelek.
-Motyw zbrodni: zazdrość?-zapytał zirytowany detektyw. Miał dość tych bezsensowych zbrodni, w których jedna osoba morduje drugą, bo ta jest bogatszą lub ładniejsza. W przypadku Charlenne Blackenay w grę wchodziły obie te sprawy. Była to kobieta wyjątkowej urody, jednocześnie klasyczna blondyneczka z niebieskimi oczkami, ale jej rysy twarzy sprawiały, że nie dałoby się pomylić z nikim innym. Była wysoka i bardzo szczupła, jak na modelkę przystało, ale nie wyglądała też jak pusty szkielet.
-Na razie nic nie wiemy. Dlatego zwracamy się do pana z prośbą. Przyjmuje pan wyzwanie?-zapytał porucznik, unosząc brew.
***
-Och, Gerard!-zawołała Rebeka odrywając się od swojego partnera.-To było wspaniałe!
-Tak, było-przyznał Gus Waters. Był on znanym i poważanym reżyserem filmowym. Wysoki, umięśniony, przystojny. Rude włosy regularnie farbował na kasztan, a zielone oczy skrywał za okularami przeciwsłonecznymi, które nosił nawet w najbardziej pochmurne dni. W jego ustach cały czas znajdowały się papierosy, nigdy nie rozstawał się z zapałkami i paczką papierosów. Mieszkał w bardzo ekskluzywnym rejonie - na maleńkim półwyspie stała jego willa, jednak nie wiele osób wiedziała o jej istnieniu, co spowodowane było gęstym lasem otaczającym posesję. Czasami Gerard, przeglądając taśmy filmowe z monitoringu, który zainstalował zaraz po wprowadzeniu, widział zbłąkanych biegaczy, jednak nigdy nie dotarli oni na tyle blisko, by wkroczyć na jego teren. W mediach często nazywany był erotomanem, z powodu jego licznych romansów.
-Zaraz wracam, kotku-powiedziała Rebeka do kochanka, po czym pocałowała i odeszła. 
***
-W okolicy ciała znaleźliśmy parę przedmiotów-powiedział porucznik Follet, uradowany że detektyw Waters zgodził się na współpracę.
-Cóż takiego?-zapytał wywiadowca.
-Okulary przeciwsłoneczne, zapałki i igły z narkotykiem. Wysłaliśmy je do analizy. Była to potężna dawka barbituranu.
-Dobrze. Coś jeszcze?
-Na zwłokach znaleźliśmy ślady poparzeń i nakłuć. 
-Stąd zapałki i igły. Znana jest przyczyna zgonu?
-Tak, to najprawdopodobniej przedawkowanie jakiś szkodliwych substancji.
-Barbituran?
-Nie jesteśmy pewni, ale to najbardziej prawdopodobna wersja.
-To by pasowało. Barbituran działa tłumiąco na ośrodkowy układ nerwowy. Duże dawki mogą powodować utratę koordynacji ruchowej, dzięki czemu ofiarę łatwiej obezwładnić, silną senność i przyćmienie świadomości.-Zapadła chwila ciszy, podczas której obaj mężczyźni prowadzili włąsne domysły. Po chwili detektyw zapytał:
-Czy Charlenne została zgwałcona?
-Nie, na jej ciele nie widać żadnych oznak molestowania. 
-Narkotyki, brak seksu, przypalenia. Ta sprawa jest coraz bardziej zagmatwana. 
***
Rebeka poczuła delikatny podmuch wiatru na jej nagim ciele. Jej ubrania od dawna leżały na podłodze. Bose stopy cicho kroczyły w kierunku toalety. 
Kobieta cichutko zachichotała. W końcu posiadła faceta marzeń! Gerard był jej i tylko jej!
Już chciała wracać do sypialni kochanka, gdy podmuch wiatru uchylił drzwi do pokoju, w którym Rebeka jeszcze nigdy nie była. Po chwili wahania weszła do środka.
W środku znajdował się rząd komputerów, na każdym monitorze widoczne były poszczególne fragmenty posesji - taras, brama wjazdowa, las. Rebeka usiadła przy jednym z komputerów, na którym widoczna była furtka. Przewinęła taśmę parę godzin wstecz.
***
-To ona? Charlenne Blackenay?-zapytał detektyw Waters.
-Tak-odpowiedział krótko jeden z policjantów, badających teren.
-Cóż, jak mówiłem, jej buźki nie sposób pomylić-skomentował porucznik Follet, wychylając się nagle z mroku drzew. 
Przez chwilę każdy przyglądał się jej ciału i snuł własne wersję wydarzeń. Po chwili detektyw zapytał:
-Czy kobieta się z kimś spotykała?
-Gazety donoszą, że widywała się z paroma mężczyznami, jednak były to przelotne romanse-odpowiedział porucznik.
-Może jednak warto byłoby sprawdzić tych facetów? Kto wie, może jeden z nich był tak zrozpaczony rozstaniem, że postanowił się zemścić?
-Tak, oczywiście.
-A kim oni w ogóle byli?
-Sami sławni mężczyźni, ludzie filmu.
-No tak. A jakoś dokładniej?
-Aktorzy, reżyserzy, jeden scenarzysta.
-A z kim widziana była ostatnio?
***
Po obejrzeniu wszystkich nagrań, Rebeka postanowiła przejrzeć resztę pokoju. Ledwo otworzyła pierwszą szufladę, a już wysypał się z niej grad listów. 
Zaczęła czytać je wszystkie po kolei. 
Musiała się dowiedzieć.
Chciała mieć pewność. 
Po chwili zrozumiała, że ma rację.
Wyszła z pokoju, cichutko zamknęła drzwi i wróciła do sypialni.
Leżał oparty na poduszkach, z nagim torsem i rękami za głową. Gdy ją zobaczył szeroko się uśmiechnął.
-Wybacz, że tak długo - zaczęła się tłumaczyć Rebeka - ale musiałam coś sprawdzić.
-Nie ma sprawy, kociaku-powiedział Gerard, po czym gestem przywołał nagą kobietę do siebie.-Na czym skończyliśmy?
***
-I co pan o tym sądzi, panie Baxter? To dopiero początek całej historii detektywa Gusa Watersa!-powiedziałam z entuzjazmem, gdy zauważyłam, że główny redaktor wydawnictwa Fond skończył czytać. 
-Jeżeli trochę popracuje pani nad opisami, to chyba moglibyśmy to wydać. Tylko wyjaśnij, jak chciałabyś to zakończyć?-uzyskałam odpowiedź.
-No więc tak-zaczęłam relacjonować- pewnie pan zrozumiał, że Gerard White miał romans zarówno z Rebeką, jak i Charlenne. Rebeka była pewna, że to ona jest jego największą miłością, dlatego gdy ujrzała, jak Charlenne spotyka się z Gerardem oraz gdy przeczytała ich listowną korespondencję, wpadła w szał i postanowiła zabić Charlenne. Załatwiła narkotyki i dokonała swego. W ramach zemsty postanowiła sprawić, by głównym podejrzanym stał się Gerard, więc podrzuciła jego okulary i zapałki, jako dowody zbrodni. W końcu podczas przeszukiwania domu mężczyzny, detektyw Waters odnajduję pokoik z monitoringiem i dowiaduje się o Rebece. 
-Cóż, w takim razie z niecierpliwością czekam na panią z dokończoną powieścią.

piątek, 7 marca 2014

Wyniki konkursu

Mam zaszczyt ogłosić wyniki konkursu organizowanego przeze mnie na Starych Pannach z Książkami
Jako że dotarły do mnie zaledwie dwie prace, co bardzo mnie smuci, postanowiłam przydzielić obu dziewczynom pierwsze miejsce! A zwyciężczyniami są ... Julia Mailszewska oraz Wiktoria Urbańczyk! A teraz to, na co wszyscy czekali - nagrody. Za pierwsze miejsce przysługują... 3 dowolne e-booki oraz opublikowanie prac! Napiszcie w komentarzu, jakie e-booki Was interesują, a ja postaram się je znaleźć i Wam wysłać na maila :) Już nie przedłużając - zapraszam do przeczytania prac dziewczyn. Opowiadania skopiowałam i wkleiłam, oczywiście nic nie zmieniając :)
~~~
Wiktoria Urbańczyk
Obudziły mnie promienie słońca, które bezlitośnie przebiły się przez kremowy materiał firanki. Leniwie przesunęłam ręką po prawej stronie łóżka;  natknęłam się na pomięte prześcieradło.
  Zeszłam po schodach na dół i przystanęłam przy progu salonu. Pusty pokój, wydawał mi się dziś jeszcze bardziej szary. Weszłam  do kuchni i ciężko opadłam na stołek.
-Dobrze  spałaś ?-dopiero to pytanie przywraca mnie do smutnej rzeczywistości. Zauważam, że Peeta przywrócił kuchnię do porządku po moim wczorajszym ataku histerii.
-Koszmarnie-odpowiadam szczerze i opieram ciężar głowy na ręce.-Idziesz na Rynek ?
-Nie. Zostanę z tobą-mówi i uśmiecha się smutno, nie przerywając pracy.
   Nie chcę jeść. Wypijam tylko ciepłą herbatę i wracam przed ekran.
Telewizor jest już włączony. Na kanapie zastaję rozrzucony koc.
-Nie spałeś-zauważam i opatulam się ciepłym materiałem, ciągle uparcie dzierżąc kubek w dłoni.
-Jakoś nie mogłem. Ciągle budziły mnie krzyki z ekranu-rzuca, jakby niedbale. Wiem, że nie chce, żebym się martwiła.
Patrzę jak wyciąga płótno i farby. Zaczyna delikatnie zanurzać pędzle w różnych odcieniach i tworzy.
-Ile osób zginęło tej nocy ?-pytam szeptem. Na chwilę przerywa pracę.
-Dwie-odpowiada z rezygnacją i siada koło mnie.-Słuchaj, nie ma sensu udawać, że nic się nie stało. Musimy być silni. Dla Lisy.
„Musimy” ? Myślałam, że tylko ja rozklejam się, gdy tylko kamery skierują na moją córkę.
Siada koło mnie i przytula. Całuje w czoło i delikatnie odrywa zbielałe już palce od kubka. Właśnie trybut z dwójki zabił czternastolatkę z trzeciego dystryktu. Bez skrupułów przebił jej ciało toporem.
Tulę się mocniej do Peety, kiedy kamery wskazują Lisę. Dziarsko wspina się wysoko na skały, porośnięte  mchem. Zbiera parę roślin i okłada nimi ranę na ramieniu.
-Co jej się stało ?-pytam przejęta.
-To tylko zadrapanie, nie bój się-uspokaja mnie jego głos. Opieram głowę o jego ramię i oglądam dalej. Lisa radzi sobie  dobrze, ale to może być tylko złudzenie. Tylko jedna chwila, która może prysnąć jak mydlana bańka.
  W pewnej chwili wyciąga nóż i zrywa garść jakichś jagód. Jestem pewna, że już gdzieś je widziałam i nie mam zbyt dobrych wspomnień…
-Peeta…-zaczynam, ale w pewnej chwili mnie oświeca. On też już to wie. To łykołak.
Zaczyna mi brakować tchu, nie mogę oddychać. Panika paraliżuje mnie i ściska. Nie wiem co robić. Nie pomogę jej krzycząc przez ekran.
-Peeta !-krzyczę, jakby mógł na to coś poradzić.
  Ale Lisa ogląda je dokładnie. Z uwagą toczy jagody między palcami. Odkłada je ostrożnie i wspina się dalej.
-Nie martw się. Lisa sobie poradzi, przecież wiesz.
Oddycham z ulgą. Poradzi sobie jeśli chodzi o wyżywienie i mróz. Ale co z tego, jeśli zostało jeszcze dziewięciu zawodników, a każdy chce wygrać ? Przecież może spotkać ją taki sam los, jak dziewczynkę z trójki.
-Nie chcę tego oglądać, Peeta-szepczę.
-Idź się położyć, dobrze ?-proponuje i sam niesie mnie do łóżka. Gasi światło i odchodzi. Stawić czoło koszmarowi na ekranie.
Przecież on sam przeżył Głodowe Igrzyska.
  Boję się, ale zasypiam. Czekając co przyniesie sen.

Julia Mailszewska
Ja i mój maz w krainie Zombie .
-Uciekaj ! Szybko zanim cie złapią !! - Krzyknęłam ale on nie reagował - Percy !! - nawet się nie ruszał . Jak ja sobie bez niego poradze . Żyje tylko dzięki niemu . Ja byłam normalną śmierteliniczka , nie tak jak on osoba pół-krwi . Poznaliśmy sie w Nowym Jorku . Już po tygodniu wiedziałąm kim jest . Nie wrócił do obozu , nie dlatego że nie chciał , razem zdecydowaliśmy że tam jest dla niego bezpieczniej , nie wrócił bo te bezpieczeństwo znikęło . Cały obóz opanowały Zombie . Pobralismy sie . Bardzo sie kochaliśmy , a chcielismy to zrobic zanim umrzemy . Przeżyliśmy razem dwa lata . Zombie opanowaly całą Ziemię . Nie jestesmy jedynymi ludzimi na ziemi , jest sporo kolonii do jednej nawet nalezymy jest nas malo , ale łatwiej nam przetrwac . Jestem tam Ja , Percy , Bonnie , Denis , Amber i Monica . Amber i Bonnie sa siostrami blizniaczkami , a Denis i Monica są rodzeństwem .Bonnie i Denis są para tak samo jak ja i Percy . Ja i Percy  mieliśmy pójść do sklepu po zapasy . Wtedy coś usłyszałam . Percy powiedział ze sie rozejrzy . Jak mogłam być tak głupia i pozwolic mu isc samemu . Po ok. 5 min usłyszalm ten przerażający jęk . Jek ten należał do Zombie . Wybiegłam ze sklepu i znalazłam go bijącego sie z jakimś Zombie . Dalej juz wiecie ... Jak zobaczyłam go lezącego całego we krwi wokól tych obrzydliwych Zombie. Wiecie jak wygladają ? Ja wam powiem . Nie sa zielone tak jak w kreskowkach . Ich skóra jest normalnego koloru , ale jest zmarszczona i pożdzierana . Pewnie lała by sie krew z tych wszystkich ran ale ona zaschła i zropiała. Ich puste gałki oczne już prawie wypadają z oczodołów . Oni sa okropni . Ale teraz miałam w głowie tylko jedną myśl Percy umarł . Jedyna osoba ktora mnie kochała umarła . Byłam smutna ale i wściekła . Dlaczego te potwory musza to robić . Dlaczego ? Byłam na nie tak wściekła , ze nawet nie zoriętowalam sie , że kiedy krzyknełam aby sie odsunęly od Percy'ego zrobiły to . Bez najmniejszego zawachania . Uklękłam obok Percy'ego ale on był całkowicie martwy. Wtedy to cos dotknęło mnie za ramie. Odskoczyłam na bok tak gwałtownie ze chyba ona sam sie przestraszyl . 
-Jaaaaaiu pomóscc muuuu chiesć - powiedział to tak niewyrażnie że mało co go zrozumiałam , ale bardziej mnie żdziwiło ze wogóle ,mówą
-Ty go zabiłeś , wy go zabiliście , a teraz chcecie go ocalic , zostawcie go i mnie wy cholerne Zombie !
-Ja aa muusu pomócfb- powtórzył i wtedy odepchną mnie na bok , chciałam sie na niego rzucić i oderwac go od Percy'ego ale dwóch innych trzymało mnie za ramiona tak mocno że nie miałam szans. Widziałąm nie weile ale to co zobaczyłam było wyjątkowo dziwne . Machał nad jego ciałem rekami coś mamrocząc . I wtedy .. Ciało Percy'ego stało sie złote i zaczęło świecic . Swiarło oslepiało mnie tak , ze nic nie widziałam . Wtedy usłyszałam jego głos . Podbiegłam do niego . Żył . Przytuliłam go .
-Myslałam , ze nie zyjesz , nie żyłes , o mój boze tak sie bałam ! Kocham cie
-Co sie stało ?
-Zombie cie zabiły , a potem cię ..
-Jak ty to zrobiłes ? - tym razem zwróciłam sie do Zombie
-Tyyyy naszaa króóloowas
- Ja !?
-MHMHMHMH
Nagle Percy się odezwał :
-Molly ja nie chciałem ci tego mówić , ale .. Wiesz chodzi o to że ja jestem synem Posejdona prawda ?
-Tak ... ale co to ma wspólnego ze mną
-Chodzi o to że ty tez jestes córką jednego z tych bogów...
-Ja , kogo ?
-Hadesa , dlatego one cie słuchają , oni nie zyja , jesteś ich królową ...
-Ale to znaczy , ze my jesteśmy czymś w rodzaju rodzeństwa ?
-Nie u bogów jest inaczej tam nie obowiazuja takie same łączenia genetyczne jak u nas
-Ale jakim sposobem ja .... jak .... przeciez ...
-Wiem , ale to prawda , Molly jesteś córka Hadesa .

środa, 12 lutego 2014

Liebster Award 2

I kolejna nominacja! Tym razem od Bezkontaktowa!


Zasady:
„Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”

Blogi, które nominujemy (tylko 6, ponieważ dosyć szybko załapałyśmy się na 2 nominację)

Pytania:
1. Wymień 3 ulubionych pisarzy.
Snookey: Rick Riordan, Jimi Morrison i Josephine Angelini
Endzel: J. K. Rowling, Dan Brown, Władysław Szpilman
2. Czytasz lektury zadawane przez nauczycieli?
Snookey: Tak. Jak na razie nie przeczytałam chyba tylko ,,Dzieci z Bullerbyn", ,,Harry'ego Pottera" i jakieś z pierwszej klasy o bocianie.
Endzel: Czytam je od 4-tej klasy
3. Co sądzisz o ekranizacjach książek?
Snookey: Zależy jakich. W wielu ekranizacjach kilka, a nawet kilkanaście, momentów jest pominiętych, ale to wina tego, że niektóre rzeczy da się tylko wyobrazić.
Endzel: Uważam, że ekranizacje książek to bardzo dobry pomysł. Po przeczytaniu warto zobaczyć  wyobrażenie reżysera i jeszcze raz do ów opowieści powrócić oglądając film.
4. Opisz w trzech zdaniach siebie.
Snookey: Jestem zboczona na punkcie książek. Uwielbiam adminować na stronkach na fb. Zbyt dużo się uczę.
Endzel: Uwielbiam rysować. Często czytam książki. Nierzadko biorę udział w konkursach artystycznych.
5. Kto zagrałby główne role w ekranizacji z twojego bloga?
Snookey: Jako, że na blogu pojawia się kilka historii, nie jestem w stanie odpowiedzieć.
Endzel: Nie chciałabym, żeby był ekranizowany ;)
6. Jaki rodzaj książek czytasz?
Snookey: Chyba gatunek, a nie rodzaj. No, ale w sumie to wszystko oprócz błahych romansów (lubię te zagmatwane) i hororów.
Endzel: thrillery, fantastyka, wojenne i inne.
7. Wolisz kupować czy wypożyczać książki?
Snookey: Wolę kupować, ale nie zawsze mam kasę, więc częściej wypożyczam.
Endzel: Wolę kupować, ale zazwyczaj wypożyczam.
8. Ulubione książki?
Snookey: Te o których wciąż ci ględzę xD
Endzel: ,,Harry Potter", ,,Anioły i demony" i ,,Pianista"
9. Jaki jest twój ulubiony kolor?
Snookey: Czarny i granatowy.
Endzel: żółty
10. Kim chcesz być w przyszłości?
Snookey: Radcą prawnym lub notariuszem z biblioteką (osobistą, ale wypożyczam innym).
Endzel: architektem
11. Czy jeśli byłaby taka możliwość, wydałabyś swój blog?
Snookey: Pff...nie wiem. Chyba nie, bo pojawia się tu dużo fanfiction, a prawa autorskie i te sprawy.
Endzel: Narazie nie, ale może kiedyś.

Pytania, które zadajemy:
Niech będę te, co w ostatniej nominacji. Znajdziecie je TUTAJ

Trzepot Magii. Prolog

Przedstawiamy naszą pierwszą wspólną procę! ^.^ Dedykujemy ją #cz, naszemu pierwszemu obserwatorowi :3 Ciekawe, czy odgadnięcie, która z nas wcieliła się we wróżkę, a która w elfkę xD Liczymy na komentarze :)
~~~
Eithne
Nie mogę w to uwierzyć! Wygnali mnie!
Zostawili.
Samą.
Wdech i wydech.
Teraz nie wiem,co jest prawdą.
Wdech i wydech.
Zastanówmy się.
Jestem elfką. Prawda.
Włosy przypominające płynne złoto, szmaragdowe oczy, spiczaste uszy i wielkie skośne oczy są dowodem. Do tego delikatne usta i wąski nos.
Mam na imię Eithne. To chyba też prawda.
Pozwoliłam uciec Asper, smoczycy królowej, podczas swojej warty.
Nie wiem jak, ale to zrobiłam.
Po czym mnie wygnali poza bramy miasta.
I zostałam bez żadnej duszy do towarzystwa.
Ani bez jedzenia.
Czy łuku i kołczanu że strzałami.
Zginę.
W samotności.
Nikt nawet nie zauważy martwej elfki, którą niedługo się stanę.
Wdech i wydech.
Wdech i wydech.
Nie mogę tak bezczynnie siedzieć!
Wstawaj!, nakazałam sobie w duchu.
Dźwignęłam się na nogi. Nawet nie wiem, kiedy uklękłam. Rozejrzałam  się po okolicy.
Drzewa.
Mnóstwo drzew i zieleni. 

A w oddali majaczyły kamienne mury miasta. Lekko nad nimi widoczna była wieża, w której królowa spędzała mnóstwo czasu. Mówiła, że widać z jej okien całe miasto.
Ril'venar. Moje miasto.
A raczej byłe miasto. Już mnie tam nie chcą.
Ale ja wrócę.
Wrócę i pokaże im, na co mnie stać.



Arianne
Zapadał już zmrok. Biegłam środkiem lasu w stronę mojego domu. Zza traw z ledwością przebijał się blask księżyca.
Polecę! Nie czuję już nóg!- pomyślałam, lecz od razu odrzuciłam tę myśl. Nie mogę, w trawie jest bezpieczniej, o wiele bezpieczniej. O tej porze każda kryjówka w lesie jest na wagę złota.
Po lesie rozległ się skrzek sowy. Spojrzałam w górę. Siedziała na gałęzi rozglądając się w poszukiwaniu jedzenia. Ja mogłabym nim być, jestem niewiele większa niż mysz.. Nagle spojrzała prosto w moje oliwkowe oczy. Stała tak chwilę w bezruchu przymierzając się do startu. Zauważyła mnie.
Pędziłam przed siebie. Źdźbła trawy obijały się o moją twarz spowalniając mnie. Nie umiałam złapać tchu ze zmęczenia. Poczułam kłujący ból w udzie, który nasilał się z każdym krokiem.
Zaraz mnie dogoni, nie dobiegnę! Odwróciłam się. Ptak leciał w powietrzu nie odrywając ode mnie wzroku. Jeśli nie znajdę żadnej kryjówki, mogę pożegnać się z życiem..Las się kończył, wysoka trawa też.
Nagle po prawej ujrzałam coś w stylu dziury. Nigdy wcześniej tego nie zauważyłam. Wślizgnęłam się tam bez namysłu, strach był silniejszy. Sowa najwidoczniej dała sobie spokój, bo nie było jej już słychać.
Wyjęłam latarkę wielkości świetlika z kieszeni małego swetra. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że jestem we wnętrzu jaskini. Odgarnęłam długie brązowe włosy do tyłu. Odsłoniłam spiczaste uszy i nasłuchiwałam. Wokół głucha cisza. Spojrzałam na ściany. Były pokryte wielkimi rysunkami. W świetle latarki nie widziałam ich zbyt wyraźnie. Przedstawiały wielkie zwierzę otoczone dużą grupą wróżek. Całe ciało istoty było pokryte łuskami. Skrzydła rwały się do lotu, lecz bezskutecznie, wróżki i wróżkowie trzymali go linami przytwierdzając do ziemi. Na kolejnym rysunku z nogi stwora popłynęła błękitna krew. Jeden z wróżków trzymał wiadro tam, gdzie spływała ciecz. Krople były tak ogromne, że zajmowały połowę trzymanego przez niego naczynia. Na kolejnym pije ją stając się umięśnionym i szczęśliwym.

sobota, 1 lutego 2014

Liebster Award

Zostałyśmy nominowane przez Pomarańczowa koszulka Obozu Herosów. Bardzo dziękujemy!
Zasady:
"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za 'dobrze wykonaną robotę' Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na jedenaście pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz jedenaście osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im jedenaście pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”

Blogi, które nominujemy:
1. I'm only human
2. Wybrani przez bogów
3. The Victors
4. Hero is everyone of us
5. We are Demigods...
6. Pod skrzydłami Kosogłosa
7. Różdżka, Laska, Magia
8. Welcome to Camp Half-Blood
9. Z Areny wzięte - 68 Głodowe Igrzyska
10. Cztery żywioły
11. Prophecy of Alamer

Pytania:
1. Jaki jest twój ulubiony film?
Snookey - Jest ich kilka, ale mogąc wyróżnić tylko jeden, wybrałabym chyba Stuck in Love bądź Wyścig z Czasem. Są to fantastyczne filmy, które są naprawdę warte obejrzenia.
Endzel - zdecydowanie Gladiator
2. Od kiedy zajmujesz się pisaniem?

Snookey - od 30.05.2013r. 
Endzel -od jakiegoś tygodnia
3. Ideał człowieka?

Snookey - Idealnym człowiekiem był Adam wraz z Ewą, a kiedyś inni też będą mieli tą możliwość w Raju (zapraszam na http://www.jw.org/pl/)
Endzel - idealny człowiek powinien być sobą, mieć dystans do siebie, byc zabawny, rozmowny..
4. Boisz się śmierci? (z uzasadnieniem ;d )

Snookey - Nie jestem do końca pewna. Z jednej strony tak, ponieważ kojarzy mi się z Szatanem. Ale z drugiej strony wiem, że mam szansę na zmartwychwstanie.
Endzel -nie, bo wierzę, że czeka mnie Królestwo Niebieskie
5. Jakiej muzyki słuchasz?

Snookey - Z lat 70'
Endzel - Każdej, jaka wpadnie w ucho, nie mam ulubionego stylu
6. Dlaczego zdecydowałeś(aś) się pisać?
Snookey - Tak naprawdę to nie wiem. Chyba pewnym natchnieniem był blog Pod skrzydłami Kosogłosa, który został przez nas nominowany. Emily Saws - dziękuję. 
Endzel - Zaczęłam pisać przez Snookey
7. Jakie sa twoje ulubione serie książek?
Snookey - Josephine Angelini - Spętani przez bogów; Lauren Oliver - Delirium; Suzanne Collins - Igrzyska Śmierci; Rick Riordan - Percy Jackson, Olimpijscy Herosi, Kroniki Rodu Kane; Roderick Gordon, Brian Williams -  Tunele; Tahereh Mafi - Dotyk Julii; Michael Grant - GONE; Chris Paolini - Dziedzictwa; Pittacu Lore - Dziedzictwa Planety Lorien. Się rozpisałam!
Endzel - J. K. Rowling - ,,Harry Potter"
Dan Brown - cykl książek o Robercie Langdonie
8. Tolerujesz "sezonowców"?

Snookey - Toleruje wszystko i wszystkich, inna sprawa - czy mnie denerwują.
Endzel - Może i toleruję, ale bardzo mnie irytują
9. Gdybyś miał (miała) możliwość przenieść się na miesiąc/tydzień/rok do jakiejś powieści, jaką byś wybrał(a)?

Snookey - Chyba Spętani przez bogów lub Tunele.
Endzel - Anioły i demony
10. Umiałbyś (Umiałabyś) uwierzyć w istoty magiczne? (róóóżne...)

Snookey - Musimy nauczyć się odzielać fikcję literacką od codziennego życia.
Endzel -Nie potrafiłabym uwierzyć
11. Powiedz co lubisz najbardziej w swoim blogu? 

Snookey - Szablon. Tak, szablon jest świetny.
Endzel - opowiadania od Snookey 

Pytania, które zadajemy:
1. Kim chciałeś/aś zostać, jak byłeś/aś dzieckiem?
2. Jakie jest twoje najwcześniejsze wspomnienie?
3. 
W eurobiznesie, pokerze, w ruletce gra do końca czy odejście od stołu jak zaczyna się przegrywać?

4. Od czego zaczynasz dzień?
5. Ulubiona pojedyncza książka?
6. Czy masz do czegoś sentyment?
7. Za czym tęsknisz?
8. Czy gdybyś mógł/mogła podróżować w czasie, do jakich lat byś się cofnął/ęła?
9. Co natchnęło cię do pisania?
10. Jaką nadludzką mocą chciałbyś dysponować?
11. Podaj swój ulubiony cytat.

wtorek, 7 stycznia 2014

Moc Żywiołów. część 1. Spotkanie

Hej :3 to początek jednego z moich większych projektów ^.^ poprosze o szczere opinie, bo nie wiem czy kontynuować tą historię ;-;

--------------
~WODA~
Ethan Vand był typowym surferem z Hawaii.  Wysoki i muskularny brunet z hipnotyzującym spojrzeniem brązowych oczu. Interesował się tylko surfingiem, imprezami i dziewczynami. Wiodło mu się całkiem dobrze, gdyż jego rodzina była bardzo bogata.
Pewnego ranka, gdy Ethan jak zwykle trenował, zdarzyło się coś, czego nikt się nie spodziewał. Do basenu, dzięki połączeniu z oceanem, wpłynął delfin. Zaintrygowany chłopak szybko popłynął w kierunku zwierzęcia. Okazało się, że delfin, a dokładnie delfinica, była ranna. Prawdopodbnie zaplątała się w jedną z sieci rybackich, a gdy próbowała się wydostać, zraniła się. Widok ten, wzbudził w Ethanie współczucie. Było to dla niego coś zupełnie nowego.
-Och, biedactwo!-zaczął przemawiać do delfinicy.-Co ci się stało? Zaplątałaś się w sieć?-pytał chłopak. Odpowiedziało mu tylko smutne spojrzenie zwierzęcia. Postanowił pomóc, lecz nie wiedział jak. Podpłynął do barierki, wyskoczył z basenu i zamknął ,,Wodne Wrota", jak to nazywał w dzieciństwie połączenie basenu i oceanu. Następnie zadzwonił do weterynarza.
Lekarz na miejscu był już chwilę później. Był to średniego wieku mężczyzna. Niezbyt wysoki, ale też nie niski. Opatrzył najpoważniejsze rany delfinicy, po czym stwierdził, że się wyliże.
-Miała niezwykłe szczęście. Niewielu osonikom tego gatunku udaje się wydostać z sieci.-zagadnął weterynarz, gdy sytuacja troche się uspokoiła.
-Tak, wiem. W szkole często opowiadają nam tego typu historię.-odpowiedział zmartwiony chłopak.
-Doglądaj jej, co jakiś czas, dobrze?
-Tak, oczywiście. Dziękuje panu bardzo.
-A teraz papiery. Dane osobowe?
-Ethan Vand, 17 lat, mieszkaniec Maui.
-Dziękuję. Jeszcze imię zwierzęcia?-zapytał weterynarz. Ethan chwilę pomyślał, po czym stwierdził:
-Duffy.
***
Duffy szybko wyzdrowiała. Chłopak i delfinica bardzo się do siebie zbliżyli. Ethan często ścigał się z nią w basenie. Może się to wydawać dziwne, ale delfinica nie raz dała chłopakowi wygrać.
Pewnego wieczoru, gdy chłopak wylegiwał się na leżaku i wpatrywał w zachód słońca, delfinica podpłynęła do niego i zachęcała, by wszedł do wody. Po kilku próbach, Ethan uległ zwierzęciu. Wskoczył do basenu, rozpryskując wodę dookoła. Przez chwilę chlapali się i wygłupiali, następnie rzucali piłką, aż w końcu oboje byli tak zmęczeni, że jedynie kołysali się na tafli wody. Delfinica podpłynęła do chłopaka. On objął ją ramieniem i pocałował w mokrą skórę. Poczuł dziwną wibracjię, ale zignorował to.
-Dobranoc, Duffy.-powiedział chłopak, po czym wyszedł z basenu i skierował się do domu.
~POWIETRZE~
Skyler Hava była jednym z najlepszych maszerów w kategorii wiekowej ,,. Była drobną blondynką o szarych oczach. Jej zaprzęg liczył 6 psów rasy husky. Były to jedne z najsilniejszych i najbardziej wtrzymałych czworonogów w całej Alasce.
Podczas jednego z treningów do etapu dystansowego, Skyler zauważyła orła leżącego na poboczu ścieżki. Zatrzymała zaprzęg, zeskoczyła z sanii i podeszła do ptaka.
-Ciii... Spokojnie. Nic cie nie zrobie.-mówiła kojącym głosem do zwierzęcia. Małymi krokami zaczęła zbliżać się do ptaka. Na początku orzeł próbował uciec, ale gdy zrozumiał, że dziewczyna nie zamierza go skrzywdzić, uspokoił się. Kucnęła koło niego i zobaczyła, że prawdopodobnie ma on złamane lewe skrzydło.
-Och, biedactwo! Co zrobiłeś?-chwilę użalała się nad ptakiem, ale potem postanowiła mu pomóc. Delikatnie wzięła go na ręce, po czym skierowała się do zaprzęgu. Kazała psom jechać powoli, a sama cały czas pilnowała orła.
Zaraz po przyjeździe, Skyler zabrała orła do domu. Nakarmiła go pokruszoną, starą bułką i zaniosła do swojego pokoju. Dopiero wtedy wypuściła psy i dała im nagrodę za dobry trening.
***
W ciągu 2 tygodni, skrzydło orła całkowicie wyzdrowiało, a więź pomiędzy Skyler, a orłem-Wisdom'em, którego dziewczyna nazwała tak spowodu jego inteligencji , bardzo się zawęziła. Dziewczyna opiekowała się ptakiem i poświęcała mu każdą wolną chwilę, niejednokrotnie kosztem treningów do wyścigów.
-Proszę, Wisdom. Zjedź trochę okruchów.-powiedziała dziewczyna do ptaka, podając mu na ręcę okruszki z suchej bułki. Ptak wydziobał wszystko powoli, ale dla dziewczyny nie był to problem. Uwielbiała spędzać czas z ptakiem.
Gdy skrzydło ptaka całkowicie wyzdrowiało, Skyler postanowiła wziąć go na dwór, by przypomniał sobie, jak to jest latać. Ufała mu i wiedziała, że jej nie zostawi. Ptak siedział na jej przedramieniu, ale gdy tylko dziewczyna otwrzyła drzwi, poszybował w górę. Zrobił to w tak majestatyczny sposób, że Skyler stała przez chwilę z otwartymi ustami i wpatrywała się w akrobację ptaka.
-Hej, Sky. Co jest?-zapytała Vanessa. Była to najlepsza przyjaciółka dziewczyny. Jej matka pochodziła z plemienia Inuit, dzięki czemu dziewczyna wyglądała, jak rodowity Eskimos. Miała ciemne włosy, brązowe oczy i okrągłą twarz.
-Ooo... Hej, Vanessa. Nic, tylko...spójrz.-odpowiedziała Skyler, wskazując na Wisdom'a.
-No co? Zwykły ptak.
-A wiesz, że ten zwykły ptak, miał przez długi okres czasu złamane skrzydło? Tak naprawdę, dopiero teraz, po 2 tygodniach, wzbił się w powietrze.
-Naprawdę? Niesamowite.
-No właśnie.-odpowiedziała zadowolona z siebie Sky. Zapdała chwila niezręcznej ciszy. Dziewczyna postanowiła ją przerwać.-Nazywa się Wisdom. Jest bardzo inteligentym ptakiem. Potrafi zrozumieć wszystko, co do niego powiesz.
W tym momencie ptak zniżył lot, a gdy ponownie wylądował na jej ramieniu, Sky poczuła lekkie wibrację. Pstanowiła to zignorować i cieszyć się chwilą.
~OGIEŃ~
Sam Lume był odkrywcą w zastępie ,,Ogników". Miał 16 lat, krótkie, rude włosy i szmaragdowo-zielone oczy. Właśnie uczestniczył w obozie harcerskim. Jego celem było dojść do Wielkiego Kanionu. Oczywiście, po drodze zatrzymywali się i rozbjali namioty, w których spali, ale poza tym ciągle byli w ruchu.
Pewnego wieczoru, Sam wybrał się na spacer po lesie. Nazbierał trochę drewna, by utrzymać ognisko, i trochę grzybów na kolację. Nagle usłyszał ciche popiskiwanie. Zaczął iść w kierunku, z którego dobiegały dziwne dźwięki.
Uszedł parę metrów, gdy zobaczył młodego lisa, którego sierść przypominała ogień, zaplątanego w sieć myśliwego. Szybko do niego podbiegł i zaczął ratować. Lisek ciągle popiskywał, ale gdy uświadomił sobie, że nic mu nie grozi, uspokoił się.
-Proszę, mały. A może raczej mała?-powiedział do lisicy Sam.-Twoja sierść wygląda, jak ogień. Nazwę cię... Firnen. Co ty na to?-spytał harcerz.
Sam wziął Firnen na ręce i skierował się do obozu. Schował ją do swojego namiotu, nakarmił resztkami z kolacji i schował pod kołdrą.
- Dobranoc, Płomyczku,
***
Mijały kolejne dni. Harcerzy byli coraz bliżej sojego celu, Wielkiego Kanionu. Firnen dzielnie kroczyła za swoim wybawcą, Sam'em. Nikomu to nie przeszkadzało, zwłaszcza że lisica sama zdobywała sobie pokarm. Każdej nocy, Firnen spała w namiocie Sama. Ale ta była inna.
Sam właśnie miał zamiar iść spać, ale zobaczył, że jego lisica jest niespokojna.
-O co chodzi, Firnen?-zapytał, lecz zwierzę nie zareagowało. Pogłaskał ją po głowie, lecz i to nie pomogło. Postanowił wziąć lisice na ręce i przycisnąć do piersi, co w końcu zaskutkowało. Firnen łasiła się i bawiła. W końcu Sam postanowił iść spać. Pogłaskał lisicę, czując lekkie wibrację. Postanowił to zignorować.
-Dobranoc, Firnen.
~ZIEMIA~
Hoppe Bumi z całą pewnością była najoryginalniejszą mieszkanką Ohio. Przede wszystkim była półindianką. Przepiękną półindianką. Jej ciemne, długie włosy i duże niebieskie oczy, zawróciły w głowie już niejednemu. Pomimo tego, Hoppe wolała spędzać czas w lesie niż na randkach. Często ćwiczyła strzelanie z łuku, który sama wystrugała.
Podczas jednego z takich wypadów do lasu, Hoppe spotkała polującego wilka. Gonił za zającem, który był bardzo szybki. Hoppe postanowiła pomóc wilkowi, więc wzięła łuk, naciągnęła strzałę na cięciwe i strzeliła. Prosto w serce zająca.
Wilk podbiegł do konającego zająca, chwycił go za kark i pobiegł dalej, a Hoppe za nim. Nie wiedziała, dlaczego. Coś poprostu kazało jej podążać za zwierzęciem.
Wilk odłożył zająca do nory. Zauważył ruch po prawej. Kolejny zając. Pobiegł, by go upolować, ale dziewczyna znów go wyprzedziła, strzelając z łuku. Sytuacja ta, owtórzyła się jeszcze kilka razy, aż wilkowi wystarczyło pokarmu na co najmniej tydzień.
Hoppe rozpaliła ognisko, wypatroszyła 3 zające i upiekła je na ognsku. Usiadła przy ogniu, opierając się o kamień. Wilk wolnym krokiem podszedł do niej.
-Witaj, Hunter.-odezwała się dziewczyna. Imię ,,Hunter" nadała wilkowi już w pierwszej chwili ich spotkania.
Minęło parę godzin. Ognisko pomału dogasało, lecz Hunter wciąż leżał na kolanach Hoppe, a ona ciągle głaskała go po głowie. Zaczęło się ściemniać, więc dziewczyna postanowiła iść do domu. Zdjęła głowę wilka z nóg, wstała i po raz ostatni ucałowała go w pyszczek.
-Dobranoc, Hunter.
***
Hoppe codziennie chodziła do lasu i pomagała wilkowi polować. Stali się zgranym duetem.
Wieczorami dzielili się zdobyczą i przesiadywali do późna przy ognisku.
Podczas jednego z takich wieczorów, Hoppe zaczęła mówić do wilka:
-Och, Hunter. Zgrany z nas duet, nie sądzisz?-W odpowiedzi wilk podniósł się zgrabnie i podszedł do dziewczyny. Jego oczy zdawały się mówić ͵͵Tak, to prawda" i były przy tym mądre i pełne spokoju. Gdy Hunter był wystarczająco blisko, Hoppe podniosła dłoń i zaczęła delikatnie gładzić między oczami. Spędzili tak dłuższą chwilą, aż w końcu dziewczyne rozbolała ręka. Odsunęła ją więc, ale wtedy wilk zbliżył się do jej twarzy. Ich czoła przywarły do siebie i między nimi przebiegł dziwny prąd.

czwartek, 12 grudnia 2013

Historia Chloe

Hej :3 Historia Chloe pisana na potrzeby mojego innego bloga http://herosczysmiertelnik.blogspot.com/ :) Zapraszam do czytania i komentowania ^.^
***
Miałam 13 lat. Właśnie szłam do nowej szkoły z internatem. Tata wysłał mnie tam, bo sam nie miał czasu się mną zajmować. W końcu czego można się spodziewać po modelu współpracującym z najpopolurajniejszymi markami.
Mniejsza z tym. Właśnie otwierałam drzwi do głównego gmachu budynku, gdy nagle ujrzałam GO. Był niesamowity. Lukate ciemne włosy, przenikające spojrzenie czekolodowych oczu i olśniewający uśmiech. Kulał, ale nie zwróciłam na to większej uwagi. Miał tylko jedną wadę. Ją. Miała długie, proste blond włosy i niebieskie oczy. Ciemne dziwny wydłużały jej i tak nieprzyzwoicie długie nogi. Szli, trzymając się za ręce i co chwile wymieniajali pełne miłości i szczęścia spojrzenia. Widok ten sprawił, że stanęłam w drzwiach z 2 wielkimi walizkami i otwartymi ustami.
Uświadomiłam sobie, jak głupio musiałam wyglądać, gdy spojrzał na mnie. I skrzywił się, po czym szepnął coś do swojej dziewczyny. Ona spojrzała na mnie i oboje oddalili się śmiejąc się głośno.
Szybko się opamiętałam i weszłam do budynku. Szybko udało mi się znaleźć gabinet dyrektora Franklina. Nieśmiało zapukałam.
-Proszę!-odpowedział mi męski głos zza drzwi. Weszłam do pokoju i zdobyłam się na uśmiech numer 4.
-Witam. Ty zapewne jesteś Chloe Montez.-powiedział, wstając zza biurka dyrektor. Był on mężczyzną w średnim wieku z pękatym brzuchem. Do tej pory pamiętam kolor jego krawatu. Granatowy. I szara koszula.
-Dzień dobry. Tak to ja.
-Ciesze się, że zagościsz w naszych murach. Jak pewnie wiesz, w naszej szkole każdy dom, to inna drużyna.
-Tak, czytałam o tym w folderze.
-Ty trafisz do drużyny Brown. Grupową jest niejaka Skyler Brown. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnicie.
-Tak, ja również. Gdzie to jest?
-10 domek po prawej. Ah, byłbym zapomniał. Chłopcy i dziewczęta mieszkają w osobnych domkach.
-Tak, oczywiście, dziękuje. Chyba pójdę się już rozpakować.-powiedziałam, spoglądając znacząco na walizki.-Dziękuję, do widzenia.
-Do widzenia. Miłego pobytu!-odpowiedział, zamykając za mną drzwi.
Szybko znalazłam swój domek. Był bardzo... drapieżny. Czerwone ściany, ciemne okna i domalowane płomienie i dziwne oczy w niektórych miejscach. Dość dziwny, ale cóż robić? Weszłam do środka, gdzie powitała mnie ona. Dziewczyna sprzed szoły. Ukochana mego ukochanego.
-Hej! Ty pewnie jesteś Chloe?-zapytała przez najszerszy uśmiech, jaki w życiu widziałam.
-Yyy...tak, hej.
-Ja jestem Skyler, ale wszyscu mówią na mnie Blondie. No wiesz, włosy.-powiedziała, wymachując swoją blond grzywą.
-No, jasne.
-Chodź, zaprowadzę cię do pokoju. Będziesz mieszkała razem z Nikki.-prowadziła mnie do pokoju, ciągle gadając. Po chwili się wyłączyłam.
Otworzyła drzwi pokoju, który podobnie jak cały domek, był zbyt dziewczęcy. Pożegnałam się ze Skyler i po mału rozpakowałam.
Usłyszałam, jak drzwi na dole się otwierają.
-Sky?-zapytał jakiś męski głos.
-Och, Jace. Co ty tu robisz?-odpowiedziała mu Blondie.
-Pomyślałam, że moglibyśmy pobyć trochę sami.-odpowedział jej, jak się domyślłam mój śliczniusi sprzed szkoły. Nie wiem dlaczego, ale po tym zdaniu nastąpiła trochę zbyt długa przerwa. Jako, że byłam już rozpakowana, postanowiłam zejść na dół i się przywitać. Zeszłam cicho po schodach, ale ostatni potwornie zazgrzytał. Skyler i Jace odskoczyli od siebie.
-Hej-powiedziałam nieśmiało.-Jestem Chloe.
-Hej, jestem Jace.-powiedział zakłopotany chłopak, podchodząc do mnie z trudem. Spojrzał na mnie i otworzył szeroko oczy. Nie zdążyłam zapytać, o co chodzi, ponieważ nagle Blondi dziwne spojrzała na mnie, potem na niego i znów na mnie. Uśmiechnęłam się głupio, a ona... Sama nie wiem, co dokładnie zrobiła. Wyszczerzyła żeby, warknęła i fuknęła.
-No, to my już chyba pójdziemy.-powiedział pospiesznie Jace do Skyler i wział ją za ręke próbując odciągnąc... ode mnie?
-O, nie. Teraz na pewno nie.-odpowiedziała mu dziewczyna, patrząc na mnie gniewnym spojrzeniem. Następnie, stało się coś, czego do tej pory nie mogę zrozumieć. Dziewczyna wybuchła i zamieniła się w monstrum. Dzika grzywa była krwistoczerwonego koloru, a twarz płonęła. Jedna noga była cała włochata, a druga była z metalu.
-Chcę twojej krwi, półbogini!-syknęła upiorzyca. Stanęłam jak wryta.
-Nie dostaniesz jej!-krzyknął Jace. Chwycił mnie za rękę. Wybiegliśmy z domu, ale ona wciąż za nami biegła. Była niewyobrażalnie szybka. Podobnie jak chłopak.
Podczas biegu zrzucił buty i biegł... na kopytach?
-Co z twoimi stopami?!-rzuciłam szybko, by nie marnować oddechu.
-Jestem satyrem, a goni nas empuza. Reszty dowiesz się później. Biegnij!!! Szybko!-odpowiedział, oglądając się przez ramię. Empuza była coraz bliżej, choć my biegliśmy coraz szybciej.
Coraz bardziej oddalaliśmy się od szkoły, a zbliżaliśmy się do lasu. Na jednej z górek, stała piękna sosna. Obok niej była...brama?!
-Choć, już prawie jesteśmy!-powiedział Jace i jeszcze bardziej przyspieszył, choć ja już nie mogłam złapać oddechu. Nagle zza drzew wypadła empuza. Rzuciła się na nas. Jace odepchnął mnie na bok, a sam pozwolił, by empuza swym upiornym ciałem, trafiła na niego. Mimochodem pomyślałam, że Jace przyzwyczaił się, że Skyler na nim leży. Szybko jednak odepchnęłam tę myśl. Podniosłam się z ziemi.
-Wejdź przez bramę! W obozie będziesz bezpieczna!-zawołał Jace, co prawdopodobnie było jego ostatnimi słowami, bo empuza zaatakowała jeszcze bardziej.
Jak najszybciej mogłam.
Biegłam.
Do bramy.
Do obozu.
Do nowego życia.
Empuza rzuciła się za mną, ale jakaś dziwna siła odepchnęła ją, nie pozwalając przekroczyć bramę. Trochę się uspokoiłam. Spojrzałam przed siebie.
Ujrzałam mnóstwo domków, a każdy inny. Jeden był cały różowy, inny niebieski, przy innym leżała wszelaka broń. Jeden zaciekawił mnie najbardziej. Był przeogromny i najprzyjaźniejszy z nich wszysykich. Obejrzałam się przez ramię, ale empuzy już nie było. Bałam się pomyśleć, co właśnie robiła. Zbiegłam truchtem ze wzgórza i weszłam do wielkiego domu. W nim spotkałam Chejrona i Pana D., którzy wszystko dokładnie mi objaśnili.
Po jakimś tygodniu mieszkania u Hermesa, zostałam uznana przez Afrodytę. Przeniosłam się do jej domku i dalej w nim mieszkam, choć wolałam już tłok w 11 niż przebywanie z moim płytkim rodzeństwem.