Przedstawiamy naszą pierwszą wspólną procę! ^.^ Dedykujemy ją #cz, naszemu pierwszemu obserwatorowi :3 Ciekawe, czy odgadnięcie, która z nas wcieliła się we wróżkę, a która w elfkę xD Liczymy na komentarze :)
~~~Eithne
Nie mogę w to uwierzyć! Wygnali mnie!
Zostawili.
Samą.
Wdech i wydech.
Teraz nie wiem,co jest prawdą.
Wdech i wydech.
Zastanówmy się.
Jestem elfką. Prawda.
Włosy przypominające płynne złoto, szmaragdowe oczy, spiczaste uszy i wielkie skośne oczy są dowodem. Do tego delikatne usta i wąski nos.
Mam na imię Eithne. To chyba też prawda.
Pozwoliłam uciec Asper, smoczycy królowej, podczas swojej warty.
Nie wiem jak, ale to zrobiłam.
Po czym mnie wygnali poza bramy miasta.
I zostałam bez żadnej duszy do towarzystwa.
Ani bez jedzenia.
Czy łuku i kołczanu że strzałami.
Zginę.
W samotności.
Nikt nawet nie zauważy martwej elfki, którą niedługo się stanę.
Wdech i wydech.
Wdech i wydech.
Nie mogę tak bezczynnie siedzieć!
Wstawaj!, nakazałam sobie w duchu.
Dźwignęłam się na nogi. Nawet nie wiem, kiedy uklękłam. Rozejrzałam się po okolicy.
Drzewa.
Mnóstwo drzew i zieleni.
A w oddali majaczyły kamienne mury miasta. Lekko nad nimi widoczna była wieża, w której królowa spędzała mnóstwo czasu. Mówiła, że widać z jej okien całe miasto.
Ril'venar. Moje miasto.
A raczej byłe miasto. Już mnie tam nie chcą.
Ale ja wrócę.
Wrócę i pokaże im, na co mnie stać.
Zostawili.
Samą.
Wdech i wydech.
Teraz nie wiem,co jest prawdą.
Wdech i wydech.
Zastanówmy się.
Jestem elfką. Prawda.
Włosy przypominające płynne złoto, szmaragdowe oczy, spiczaste uszy i wielkie skośne oczy są dowodem. Do tego delikatne usta i wąski nos.
Mam na imię Eithne. To chyba też prawda.
Pozwoliłam uciec Asper, smoczycy królowej, podczas swojej warty.
Nie wiem jak, ale to zrobiłam.
Po czym mnie wygnali poza bramy miasta.
I zostałam bez żadnej duszy do towarzystwa.
Ani bez jedzenia.
Czy łuku i kołczanu że strzałami.
Zginę.
W samotności.
Nikt nawet nie zauważy martwej elfki, którą niedługo się stanę.
Wdech i wydech.
Wdech i wydech.
Nie mogę tak bezczynnie siedzieć!
Wstawaj!, nakazałam sobie w duchu.
Dźwignęłam się na nogi. Nawet nie wiem, kiedy uklękłam. Rozejrzałam się po okolicy.
Drzewa.
Mnóstwo drzew i zieleni.
A w oddali majaczyły kamienne mury miasta. Lekko nad nimi widoczna była wieża, w której królowa spędzała mnóstwo czasu. Mówiła, że widać z jej okien całe miasto.
Ril'venar. Moje miasto.
A raczej byłe miasto. Już mnie tam nie chcą.
Ale ja wrócę.
Wrócę i pokaże im, na co mnie stać.
Arianne
Zapadał już zmrok. Biegłam środkiem lasu w stronę mojego domu. Zza traw z ledwością przebijał się blask księżyca.
Polecę! Nie czuję już nóg!- pomyślałam, lecz od razu odrzuciłam tę myśl. Nie mogę, w trawie jest bezpieczniej, o wiele bezpieczniej. O tej porze każda kryjówka w lesie jest na wagę złota.
Po lesie rozległ się skrzek sowy. Spojrzałam w górę. Siedziała na gałęzi rozglądając się w poszukiwaniu jedzenia. Ja mogłabym nim być, jestem niewiele większa niż mysz.. Nagle spojrzała prosto w moje oliwkowe oczy. Stała tak chwilę w bezruchu przymierzając się do startu. Zauważyła mnie.
Pędziłam przed siebie. Źdźbła trawy obijały się o moją twarz spowalniając mnie. Nie umiałam złapać tchu ze zmęczenia. Poczułam kłujący ból w udzie, który nasilał się z każdym krokiem.
Zaraz mnie dogoni, nie dobiegnę! Odwróciłam się. Ptak leciał w powietrzu nie odrywając ode mnie wzroku. Jeśli nie znajdę żadnej kryjówki, mogę pożegnać się z życiem..Las się kończył, wysoka trawa też.
Nagle po prawej ujrzałam coś w stylu dziury. Nigdy wcześniej tego nie zauważyłam. Wślizgnęłam się tam bez namysłu, strach był silniejszy. Sowa najwidoczniej dała sobie spokój, bo nie było jej już słychać.
Wyjęłam latarkę wielkości świetlika z kieszeni małego swetra. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że jestem we wnętrzu jaskini. Odgarnęłam długie brązowe włosy do tyłu. Odsłoniłam spiczaste uszy i nasłuchiwałam. Wokół głucha cisza. Spojrzałam na ściany. Były pokryte wielkimi rysunkami. W świetle latarki nie widziałam ich zbyt wyraźnie. Przedstawiały wielkie zwierzę otoczone dużą grupą wróżek. Całe ciało istoty było pokryte łuskami. Skrzydła rwały się do lotu, lecz bezskutecznie, wróżki i wróżkowie trzymali go linami przytwierdzając do ziemi. Na kolejnym rysunku z nogi stwora popłynęła błękitna krew. Jeden z wróżków trzymał wiadro tam, gdzie spływała ciecz. Krople były tak ogromne, że zajmowały połowę trzymanego przez niego naczynia. Na kolejnym pije ją stając się umięśnionym i szczęśliwym.
Polecę! Nie czuję już nóg!- pomyślałam, lecz od razu odrzuciłam tę myśl. Nie mogę, w trawie jest bezpieczniej, o wiele bezpieczniej. O tej porze każda kryjówka w lesie jest na wagę złota.
Po lesie rozległ się skrzek sowy. Spojrzałam w górę. Siedziała na gałęzi rozglądając się w poszukiwaniu jedzenia. Ja mogłabym nim być, jestem niewiele większa niż mysz.. Nagle spojrzała prosto w moje oliwkowe oczy. Stała tak chwilę w bezruchu przymierzając się do startu. Zauważyła mnie.
Pędziłam przed siebie. Źdźbła trawy obijały się o moją twarz spowalniając mnie. Nie umiałam złapać tchu ze zmęczenia. Poczułam kłujący ból w udzie, który nasilał się z każdym krokiem.
Zaraz mnie dogoni, nie dobiegnę! Odwróciłam się. Ptak leciał w powietrzu nie odrywając ode mnie wzroku. Jeśli nie znajdę żadnej kryjówki, mogę pożegnać się z życiem..Las się kończył, wysoka trawa też.
Nagle po prawej ujrzałam coś w stylu dziury. Nigdy wcześniej tego nie zauważyłam. Wślizgnęłam się tam bez namysłu, strach był silniejszy. Sowa najwidoczniej dała sobie spokój, bo nie było jej już słychać.
Wyjęłam latarkę wielkości świetlika z kieszeni małego swetra. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że jestem we wnętrzu jaskini. Odgarnęłam długie brązowe włosy do tyłu. Odsłoniłam spiczaste uszy i nasłuchiwałam. Wokół głucha cisza. Spojrzałam na ściany. Były pokryte wielkimi rysunkami. W świetle latarki nie widziałam ich zbyt wyraźnie. Przedstawiały wielkie zwierzę otoczone dużą grupą wróżek. Całe ciało istoty było pokryte łuskami. Skrzydła rwały się do lotu, lecz bezskutecznie, wróżki i wróżkowie trzymali go linami przytwierdzając do ziemi. Na kolejnym rysunku z nogi stwora popłynęła błękitna krew. Jeden z wróżków trzymał wiadro tam, gdzie spływała ciecz. Krople były tak ogromne, że zajmowały połowę trzymanego przez niego naczynia. Na kolejnym pije ją stając się umięśnionym i szczęśliwym.
Bardzo mi się podoba, tylko w jednym z pierwszych zdań, są dwa razy opisane oczy Elfki. Nie wiem czy to błąd, ale trochę nie brzmi. <3
OdpowiedzUsuńNo rzeczywiście ;-; dzięki za uwagę :)
Usuń