czwartek, 12 grudnia 2013

Historia Chloe

Hej :3 Historia Chloe pisana na potrzeby mojego innego bloga http://herosczysmiertelnik.blogspot.com/ :) Zapraszam do czytania i komentowania ^.^
***
Miałam 13 lat. Właśnie szłam do nowej szkoły z internatem. Tata wysłał mnie tam, bo sam nie miał czasu się mną zajmować. W końcu czego można się spodziewać po modelu współpracującym z najpopolurajniejszymi markami.
Mniejsza z tym. Właśnie otwierałam drzwi do głównego gmachu budynku, gdy nagle ujrzałam GO. Był niesamowity. Lukate ciemne włosy, przenikające spojrzenie czekolodowych oczu i olśniewający uśmiech. Kulał, ale nie zwróciłam na to większej uwagi. Miał tylko jedną wadę. Ją. Miała długie, proste blond włosy i niebieskie oczy. Ciemne dziwny wydłużały jej i tak nieprzyzwoicie długie nogi. Szli, trzymając się za ręce i co chwile wymieniajali pełne miłości i szczęścia spojrzenia. Widok ten sprawił, że stanęłam w drzwiach z 2 wielkimi walizkami i otwartymi ustami.
Uświadomiłam sobie, jak głupio musiałam wyglądać, gdy spojrzał na mnie. I skrzywił się, po czym szepnął coś do swojej dziewczyny. Ona spojrzała na mnie i oboje oddalili się śmiejąc się głośno.
Szybko się opamiętałam i weszłam do budynku. Szybko udało mi się znaleźć gabinet dyrektora Franklina. Nieśmiało zapukałam.
-Proszę!-odpowedział mi męski głos zza drzwi. Weszłam do pokoju i zdobyłam się na uśmiech numer 4.
-Witam. Ty zapewne jesteś Chloe Montez.-powiedział, wstając zza biurka dyrektor. Był on mężczyzną w średnim wieku z pękatym brzuchem. Do tej pory pamiętam kolor jego krawatu. Granatowy. I szara koszula.
-Dzień dobry. Tak to ja.
-Ciesze się, że zagościsz w naszych murach. Jak pewnie wiesz, w naszej szkole każdy dom, to inna drużyna.
-Tak, czytałam o tym w folderze.
-Ty trafisz do drużyny Brown. Grupową jest niejaka Skyler Brown. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnicie.
-Tak, ja również. Gdzie to jest?
-10 domek po prawej. Ah, byłbym zapomniał. Chłopcy i dziewczęta mieszkają w osobnych domkach.
-Tak, oczywiście, dziękuje. Chyba pójdę się już rozpakować.-powiedziałam, spoglądając znacząco na walizki.-Dziękuję, do widzenia.
-Do widzenia. Miłego pobytu!-odpowiedział, zamykając za mną drzwi.
Szybko znalazłam swój domek. Był bardzo... drapieżny. Czerwone ściany, ciemne okna i domalowane płomienie i dziwne oczy w niektórych miejscach. Dość dziwny, ale cóż robić? Weszłam do środka, gdzie powitała mnie ona. Dziewczyna sprzed szoły. Ukochana mego ukochanego.
-Hej! Ty pewnie jesteś Chloe?-zapytała przez najszerszy uśmiech, jaki w życiu widziałam.
-Yyy...tak, hej.
-Ja jestem Skyler, ale wszyscu mówią na mnie Blondie. No wiesz, włosy.-powiedziała, wymachując swoją blond grzywą.
-No, jasne.
-Chodź, zaprowadzę cię do pokoju. Będziesz mieszkała razem z Nikki.-prowadziła mnie do pokoju, ciągle gadając. Po chwili się wyłączyłam.
Otworzyła drzwi pokoju, który podobnie jak cały domek, był zbyt dziewczęcy. Pożegnałam się ze Skyler i po mału rozpakowałam.
Usłyszałam, jak drzwi na dole się otwierają.
-Sky?-zapytał jakiś męski głos.
-Och, Jace. Co ty tu robisz?-odpowiedziała mu Blondie.
-Pomyślałam, że moglibyśmy pobyć trochę sami.-odpowedział jej, jak się domyślłam mój śliczniusi sprzed szkoły. Nie wiem dlaczego, ale po tym zdaniu nastąpiła trochę zbyt długa przerwa. Jako, że byłam już rozpakowana, postanowiłam zejść na dół i się przywitać. Zeszłam cicho po schodach, ale ostatni potwornie zazgrzytał. Skyler i Jace odskoczyli od siebie.
-Hej-powiedziałam nieśmiało.-Jestem Chloe.
-Hej, jestem Jace.-powiedział zakłopotany chłopak, podchodząc do mnie z trudem. Spojrzał na mnie i otworzył szeroko oczy. Nie zdążyłam zapytać, o co chodzi, ponieważ nagle Blondi dziwne spojrzała na mnie, potem na niego i znów na mnie. Uśmiechnęłam się głupio, a ona... Sama nie wiem, co dokładnie zrobiła. Wyszczerzyła żeby, warknęła i fuknęła.
-No, to my już chyba pójdziemy.-powiedział pospiesznie Jace do Skyler i wział ją za ręke próbując odciągnąc... ode mnie?
-O, nie. Teraz na pewno nie.-odpowiedziała mu dziewczyna, patrząc na mnie gniewnym spojrzeniem. Następnie, stało się coś, czego do tej pory nie mogę zrozumieć. Dziewczyna wybuchła i zamieniła się w monstrum. Dzika grzywa była krwistoczerwonego koloru, a twarz płonęła. Jedna noga była cała włochata, a druga była z metalu.
-Chcę twojej krwi, półbogini!-syknęła upiorzyca. Stanęłam jak wryta.
-Nie dostaniesz jej!-krzyknął Jace. Chwycił mnie za rękę. Wybiegliśmy z domu, ale ona wciąż za nami biegła. Była niewyobrażalnie szybka. Podobnie jak chłopak.
Podczas biegu zrzucił buty i biegł... na kopytach?
-Co z twoimi stopami?!-rzuciłam szybko, by nie marnować oddechu.
-Jestem satyrem, a goni nas empuza. Reszty dowiesz się później. Biegnij!!! Szybko!-odpowiedział, oglądając się przez ramię. Empuza była coraz bliżej, choć my biegliśmy coraz szybciej.
Coraz bardziej oddalaliśmy się od szkoły, a zbliżaliśmy się do lasu. Na jednej z górek, stała piękna sosna. Obok niej była...brama?!
-Choć, już prawie jesteśmy!-powiedział Jace i jeszcze bardziej przyspieszył, choć ja już nie mogłam złapać oddechu. Nagle zza drzew wypadła empuza. Rzuciła się na nas. Jace odepchnął mnie na bok, a sam pozwolił, by empuza swym upiornym ciałem, trafiła na niego. Mimochodem pomyślałam, że Jace przyzwyczaił się, że Skyler na nim leży. Szybko jednak odepchnęłam tę myśl. Podniosłam się z ziemi.
-Wejdź przez bramę! W obozie będziesz bezpieczna!-zawołał Jace, co prawdopodobnie było jego ostatnimi słowami, bo empuza zaatakowała jeszcze bardziej.
Jak najszybciej mogłam.
Biegłam.
Do bramy.
Do obozu.
Do nowego życia.
Empuza rzuciła się za mną, ale jakaś dziwna siła odepchnęła ją, nie pozwalając przekroczyć bramę. Trochę się uspokoiłam. Spojrzałam przed siebie.
Ujrzałam mnóstwo domków, a każdy inny. Jeden był cały różowy, inny niebieski, przy innym leżała wszelaka broń. Jeden zaciekawił mnie najbardziej. Był przeogromny i najprzyjaźniejszy z nich wszysykich. Obejrzałam się przez ramię, ale empuzy już nie było. Bałam się pomyśleć, co właśnie robiła. Zbiegłam truchtem ze wzgórza i weszłam do wielkiego domu. W nim spotkałam Chejrona i Pana D., którzy wszystko dokładnie mi objaśnili.
Po jakimś tygodniu mieszkania u Hermesa, zostałam uznana przez Afrodytę. Przeniosłam się do jej domku i dalej w nim mieszkam, choć wolałam już tłok w 11 niż przebywanie z moim płytkim rodzeństwem.

3 komentarze:

  1. Ponieważ sama mnie poprosiłaś o komentarz, to nie mogę odmówić, szczególnie, że bardzo lubię komentować.
    Więc: od początku. Najpierw było bardzo fajnie, naprawdę, ciekawie się czytało. Podobało mi się szczególnie opisanie tego spotkania z empuzą. Nie ma to jak bezpieczny obóz pod nosem. Taki zbieg okoliczności. Wiem, że to nie musi być zgodne z książką, ale jakoś nie umiem sobie wyobrazić śmiertelników, którzy spokojnie sobie żyją pod samym Obozem Herosów. Ale to tylko moje osobiste odczucia. Chloe rozwala mnie tym, że się zakochała w swoim opiekunie. Czegoś takiego jeszcze nie było!
    Tylko że miałam jedno bardzo negatywne odczucie dotyczące tego tekstu. Mianowicie odniosłam wrażenie, że te końcowe sceny były mało dokładnie opisane.
    Na przykład piszesz: "Zostałam uznana przez Afrodytę". Problem jest w tym, że poprzednie sceny były niezwykle dokładne, czasami w ogóle niepotrzebnie, a przecież uznanie przez boskiego rodzica to jedna z najważniejszych rzeczy w życiu herosa. Tymczasem Ty piszesz o tym jedno zdanie!!!
    Nie będę Ci zawracać głowy błędami interpunkcyjnymi, ale czasami mam wrażenie, że niektóre wyrazy powinny zostać zastąpione innymi albo w ogóle powinno ich nie być. Przeczytaj jeszcze raz, może coś takiego znajdziesz. :)
    Ale myślę, że jest lepiej niż ostatnio! Najważniejsze to nie dawać za wygraną!
    Pozdrawiam przez internet i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie za komentarze :)
      Cieszę się, że choć na początku ci się podobało ^.^
      Są blisko Obozu, bo to była taka specjalna szkoła z internatem, ale często przenoszona. Coś na kształt przetrwania, choć nie do końca xD
      A śmiertelnicy nie widzą, bo Mgła :)
      Mało napisane odnośnie uznania, bo Chloe bardzo nie lubiła swojej mamusi i się nie cieszyła, nawet o tym napisałam ,,[...] wolałam już tłok w 11 niż przebywanie z moim płytkim rodzeństwem."
      Nie zrezygnuje z pisania, za bardzo mi się to podoba (choć jak widać nie jest najlepiej ;-;) <3
      Również pozdrawiam i cieszę się, że dostaje takie szczere komentarze :)

      Usuń
  2. Anonim czego się czepiasz?!?! O o....
    4lata później xd

    OdpowiedzUsuń